Recenzja „Landsberg vs. Grünberg” @ CHAOSVAULT.COM

Bunder Nekromunda / Vomigod – „Landsberg vs. Grünberg”

Dwa mniej lub bardziej młode polskie grindowe zespoły stanęły twarzą w twarz w konkurencji nazwanej „Landsberg vs. Grünberg”. Jak się domyślam – konfrontacji zapewne przyjaznej, co można wywnioskować choćby z paru koncertów, podczas których zespoły dzieliły sceniczne deski (o ile mnie rzecz jasna już pamięć do reszty nie zawodzi). Konfrontację wygrywa…

Otóż zwycięzcy wskazać nie sposób. Płytkę rozpoczyna kilkanaście minut ciszy, którą to jednak można odczarować po krążka włożeniu do komputera – sekcja multimedialna. Nas interesuje jednak przede wszystkim zawartość muzyczna. Split rozpoczyna Bunder Nekromunda i jestem skłonny właśnie im przyznać pierwszeństwo w przypadku tego materiału. Więcej tu spontaniczności, czadu, prostej, ale dosadnej grindowej jazdy. Może i zespół się momentami gubi i gra nierówno, pomysły nie są szczególnie oryginalne, ale Bunder Nekromunda „wchodzi” gładko, bezboleśnie. Jak jednak rozumiem, zespół jest dopiero u początku swojej kariery i być może z czasem dopracuje się własnego, bardziej oryginalnego stylu. Jak na razie jest poprawnie, choć trudno się zachwycać zawartości muzyczną, zaś w przypadku brzmienia lepiej na chwilę zamilknąć. Szczególnie jeśli chodzi o kawałki w wersjach koncertowych, których selektywność jest cokolwiek dyskusyjna – ich brak nie byłby wielką stratą.

Zespół drugi w kolejności to Vomigod, który miałem już okazję po wielokroć oglądać na koncertach, na których za każdym razem nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że granie na żywo to zdecydowanie ich najmocniejsza strona. Paradoksalnie potwierdza to te 8 utworów, dalece odbiegających od scenicznych dokonań zielonogórzan. Bo zespół niby ten sam, ale brakuje ognia i żywiołowości, której nie można odmówić Vomigod podczas koncertowych igraszek. Cieszy brzmienie, chociaż momentami wręcz przesadzono z selektywnością i dopieszczaniem, bo brud w gitarach i basie na pewno bym nie zaszkodził. O basie jeszcze słowo – jego produkcja to totalny terror dla narządów słuchu, bo to kilkanaście minut totalnego wiercenia po uszach. Patent całkiem zacny, choć za mocno chyba kontrastuje ze zbyt ugrzecznioną gitarą. Wokale też lepiej wypadają na koncertach, więc materiał ten potraktuję jedynie jako przedsmak tego, co czekać mnie może podczas kolejnych rzeźnickich występów Vomigod. Wszystko to jednak zrzucam na karb studia, warunków nagrań i czynników od zespołu pośrednio niezależnych – tutaj nie wypadają zbyt dobrze, ale to, co potrafią zrobić po wielokroć przekracza zawartość tego krążka.

Split Bunder Nekromunda i Vomigod to pozycja z gatunku raczej przeciętnych i wątpliwe, czy „Landsberg vs. Grünberg” zapisze się złotymi zgłoskami w historii metalu. Dla maniaków polskiej sceny pozycja interesująca, tym bardziej, że to dwa zespoły, które w czasem mają szansę stać się istotnymi nazwami na rodzimej scenie grindowej. Póki co jednak z zachwytami trzeba poczekać.

teppah / chaosvault.com