Recenzja „Promo 2004” @ NEOSTREAM WEBZINE

Vomigod – „Promo 2004”

Są takie zespoły, których muzyka jest niepowtarzalna, oryginalna. Takie zespoły są unikatowe, jedyne w swoim rodzaju. I takich zespołów słucha się albo zajebiście, albo też lepiej jest gdy ich nie słychać. Są także takie zespoły, które nie są rozpoznawalne, ich muzyka nie wnosi nic nowego. I takie zespoły czasem grają najzwyklejszą chujnię, ale są i takie, które mimo powielania schematów, grają swoje w zajebisty dla ucha sposób. I właśnie do takowych zaliczyłbym zespół Vomigod. Ale po kolei…

Zespół został założony w Zielonej Górze w sierpniu 2000 roku przez Radka (voc.), Pabla (perk.), Grzesia (git.) oraz Pyrosh’a (bas.). Pod koniec tego roku do zespołu trafił drugi gitarzysta – Kryha. W kwietniu 2001 roku zespół opuszcza Grześ, który wolał skupić się na swoim projekcie Totenhaus. I tym sposobem mamy wykrystalizowany skład Vomigod. Zespół ma za sobą wydanych kilka wydawnictw, choćby demo z 2003roku, czy też nagrania z koncertów. W 2004 roku wydane zostało Promo 2004 (a jakże ;-)).

Chłopaki grają dość standardowy gore/grind. Dość proste kompozycje, bez żadnych fajerwerków technicznych, czy też przesadnie rozbudowanych kompozycji. Ale i takie granie ma swój urok (chociażby taka Necrophagia ;-)). A wierzcie mi iż muzyki Vomigod słucha się jak najbardziej przyjemnie. Troszkę zaskoczony byłem tym, że nie jest to ściana dźwięku, jak to często bywa przy tego typu zespołach. Utwory mimo swej prostoty są dość zróżnicowane. Dwa pierwsze są osadzone w średnio-szybkich tempach, a trzeci to kurewsko ciężki walec. I za ten właśnie utwór zespołowi należą się pokłony! Wyobraźcie sobie, że przejeżdża po was kilkuset tonowy walec z oszałamiającą prędkością milimetr na sekundę. Bardzo powoli, każda część naszego ciała jest miażdżona, a my czujemy z całą intensywnością ból temu towarzyszący… Naprawdę świetny kawałek! Nie jest tak, że dwa poprzednie utwory są słabe, jednakże ten ostatni akurat najbardziej przypadł mi do gustu.

Słowa uznania należą się również brzmieniu tej płytki. Słuchając tego materiału nie mamy wrażenia, że został nagrany w garażu. Przeciwnie! Płyta bardzo dobrze wyprodukowana, wszystkie instrumenty słychać klarownie, a i troszkę brudu jak zwykle musiało się znaleźć 😉 Mam jedynie obawy, że zespół może zginąć gdzieś w morzu jemu podobnych, ale w końcu zawsze można sprawdzić na okładce płyty co aktualnie leci nam z odtwarzacza 😉

Kosteq (NEOSTREAM ZINE)