Wywiad: Radek @ RADIO POSITIVE

Wieść niesie, że zrodziliście się po wielu wypitych piwach i nalewkach. Jaką naleweczkę polecacie?

Radek: Nalewkę? Porzeczkę czarną. Ale to było kiedyś, a teraz bardziej winka z Ostrovina – koszty są zawsze małe:) No i Marconi, siedem złotych za literek. Dobrze wchodzi i robi rozpierdol w bani.

A na poważnie: parę słów o historii zespołu.

R: Zaczęliśmy grać 5 lat temu, we wrześniu. Pomysł wpadł nam do głów w tym samym 2000 roku przed wakacjami, ale wówczas wszystkie sale prób były pozajmowane, dlatego działalność rozpoczęliśmy 3 września. Wtedy to odbyła się pierwsza nasza próba. Z tamtego składu nie ma tylko z nami Grzesia, on teraz prowadzi Totenhaus – projekt ambientowy. Skład od marca 2001 roku jest cały czas taki sam.

Koncertujecie tylko zazwyczaj w lubuskim, ewentualnie na Wielkopolsce (wyjątkiem tutaj jest Merciless East Festival). Może czas zaprezentować się także w innych częściach kraju? Brak propozycji koncertowych?

R: Tak jak mówisz, graliśmy w sierpniu ubiegłego roku na Merciless East Fest. Jutro będziemy grali najdalej na południe, bo w Opolu. Koncertujemy zwłaszcza w lubuskim, graliśmy dwa razy w Guben. Co do propozycji to motyw jest taki, że jak ludzie chcą robić koncerty, ściągając kapele z daleka za totalnie śmieszne pieniądze i sorry kurwa, ale samochody nie jeżdżą na powietrze, a to są spore koszty. Mieliśmy propozycje zagrania w Olsztynie, ale chyba się wystraszyli kosztów dojazdu. Tak samo Szczecin. Myślę, że droga do Szczecina w dwie strony dla całej kapeli za 250 złotych to nie jest wygórowana cena. To się powoli zmienia, bo nie gramy już tak jak na początku za free. Musi być zwrot kosztów dojazdów – wtedy jedziemy grać wszędzie.

W polskim undergroundzie jako reprezentanci sceny death/grind/gore jesteście już rozpoznawalni. Jak pożytkujecie swoją sławę? 😉

R: Jak pożytkujemy sławę? Jeździmy na koncerty, wyrywamy dupy, pijemy oporowo i bawimy się.

Jacy są Twoim zdaniem potentaci na naszej scenie death/grind?

R: Na pewno Neuropathia z Białegostoku, Patologicum, Deformed, Epitome, Parricide. Parricide dają świetne koncerty. Ostatnio graliśmy z nimi w Lesznie, zmienili troszeczkę styl na bardziej hiszpański, na „umpa umpa”. Totalna masakra. No wiadomo, jest jeszcze Dead Infection to są już kurwa gwiazdy. To są prekursorzy, wzór gore. Dalej: Toxic Bonkers – oni grają wymieszany grind z punkiem. Mogłem zapomnieć kilka kapel…

Więcej wydajecie na splitach i koncertówek niż pełno wymiarowych oficjalnych wydawnictw. Opłacalny to zabieg?

R: Na pewno to nie jest opłacalny zabieg. Teraz wyszedł w Kanadzie split wydany przez Michała z Bombardment, na którym pojawiliśmy się razem z Devoured, F.A.T.O. i Lapidate. Jest to moim zdaniem dobry materiał. Nasz pierwszy split z Ebolą to był strzał, przypadek. Graliśmy koncert w Gubinie, koleś to nagrał, dostaliśmy ten materiał. Po pewnym czasie ten materiał ukazał się osobno. A tak to kurwa nie ma kto w Polsce takiej muzyki wydawać, nikt się u nas nie chce w to bawić. Nagraliśmy płytę, ponad rok czasu już leży. Ponad 500 kopii promówek już poszło. Odzew z Polski był – jest spoko, materiał chodzi fajnie, podoba się, a nic z tym dalej nie można zrobić, dlatego sami teraz wydajemy swój materiał.

Human Error Records powstało tylko w celu wydania „C.R.C.”? Są może jakieś zajawki na przyszłość, gdzie wypuszczony zostanie kolejny materiał i czy w ogóle coś się dzieje w tej materii? Czujecie, że nadchodzi w końcu czas na debiut?

R: Nie ma planowania. „C.R.C.” zostało wydane – jak mówisz – naszym sumptem. Dla jaj napisałem, że wydało to Human Error Records. Poszło to w Polskę. Ogólnie materiał zbierał recenzje takie kurwa sobie. A czy pora na debiut? Nie wiem, chyba jeszcze nie. Chcemy napierdalać, grać koncerty na maxa, materiał się nagra, wydamy go, będzie fajnie. A na razie, napierdalać muzę i grać koncerty, to jest podstawa.

W swoich tekstach nie tylko rozbawiacie ludzi. Wzięliście się także za poważną tematykę. Jaką etykietę próbujecie sobie przyczepić? Apolityczność?

R: Nie, raczej nie. Teksty mamy w stylu gore, no takie motywy są zajebiste, kurwa. Teksty piszę ja z Pyroshem, zajebiście się czujemy w takich zboczonych rymowankach. A co do polityki, to tą tematykę poruszamy tylko w jednym kawałku, jest to „Praga ’68”. Jest to nasz najazd na polską agresję na Czechosłowację. Powiedzmy, że jest to kawałek antykomunistyczny.

Skąd pomysł na osadzenie Waszej twórczości w tematyce przelewającej się spermy, wszechobecnych wymiocin i odchodów?

R: Myślę, że to ludzie, którzy słuchają naszej muzyki, dostają płyty, czytają tytuły i teksty kawałków ze strony, sami nas w tym umieszczają. Nie przypisywaliśmy sobie sami żadnej etykietki. Piszemy z Pyroshem takie teksty, jakie czujemy, a ludzie i cała prasa zrobili resztę.

Koncertujecie i pijecie ile możecie. Opowiedz – jeśli możesz – o jakiejś najzabawniejszej sytuacji koncertowej Vomigod.

R: Najzabawniejsze sytuacji koncertowej, kurwa? Nie wiem, nie pamiętam takich sytuacji, zawsze jest fajnie na koncertach, zawsze coś się dzieje. Kiedyś była ciekawa sytuacja, jak graliśmy we Wrocławiu z Internal Suffering i Sanatorium. Jak była próba wokali to podszedł do mnie akustyk i zapytał się czy można coś zrobić z wokalem, bo on nie może sobie poradzić, bo wokal jest za niski.

Czym zajmujecie się na co dzień? Gore’owiec może uczyć w gimnazjum? 😉

R: (śmiech) Prawda jest taka, że jestem na takim kierunku, że szykują mnie pod uczenie w gimnazjum. Tak ogólnie, to dalej sobie studiuję, zostały mi jeszcze dwa lata, a reszta pracuje. Basista siedzi we Wrocławiu, znalazł tam pracę. No niestety, bez pracy nie było by możliwości, aby grać muzę.

Z tą odległością: Wrocław – Zielona Góra – jak dajecie radę na próbach?

R: Powiem Ci, że jest kurwa ciężkawo. Pyra się zjawia dwa-trzy razy w miesiącu na próbach. A tak, to napierdalamy sami. Zresztą on ma u siebie sprzęt do grania. Wiemy, że granie do ściany to nie jest to samo, co pojawianie się na próbach, ale dajemy radę.

Pogadajmy chwilę o życiu: jaki gatunek pornoli najbardziej cenisz?

R: Taki, w którym występują zajebiste blondynki z dużym biustem! Kurwa – to jest to! Najpiękniejsze kobiety. (śmiech)

Na zakończenie tej sympatycznej pogadanki zarzuć kilkoma słowami do słuchaczy naszego radia.

R: Kurwa, przede wszystkim, tak jak zawsze mówię, trzeba wspierać scenę. Trzeba wspierać kapele, które są w podziemiu, bo bez wsparcia nie będzie muzy. Jak ktoś się ogranicza tylko do ściągania z netu mp3 i słuchania Behemotha, który swoją drogą jest zajebistą kapelą, to sceny nie będzie. Scena grind w Polsce jest bardzo duża, ale jest bardzo niedoceniana, bo jest naprawdę dużo zajebistych zespołów, ale bez odpowiedniego wsparcia ludzi, którzy będą chcieli kupić twoją muzę, koncertów. Nie mówimy o scenach w chuj wie jakich, po prostu, demówki – tym się nikt nie interesuje. A szkoda – trzeba napierdalać ile wlezie!!!

Rozmawiał: Noiser